Dzień Dziecka

Post publikuję z niewielkim opóźnieniem. Wynika to z faktu, że po całym dniu spędzonym z dzieckiem w plenerze zwyczajnie padłam na twarz. 😀 Ale za to z uśmiechem na ustach. 🙂

http://www.pixabay.com

Wspólny, wartościowy czas z dzieckiem jest najwspanialszym prezentem, jaki możemy podarować swoim dzieciom. Wartościowy, czyli taki, gdzie dziecko ma 100% naszej uwagi, czuje się dla nas ważne. O tym, co dokładnie kryje się pod tym stwierdzeniem, szczegółowo pisze blogOJCIEC. Zachęcam do przeczytania jego artykułu na ten temat.

http://www.pixabay.com Zdjęcie ilustracyjne, ale tak to mniej więcej wyglądało 🙂

Sposób, w jaki spędzamy czas z dzieckiem, ma wpływ na jego rozwój. Więcej można o tym przeczytać i posłuchać tutaj. Dzieciństwo naszych dzieci mija bardzo szybko i bezpowrotnie. Żadnymi prezentami nie da się zastąpić naszej autentycznej obecności i bliskości. Niektórzy porównują dziecko z walizką – po latach wyjmiemy wyłącznie to, co tam włożyliśmy. Czy będą to miłość i szacunek? Czy raczej żal i dystans? Warto się nad tym zastanowić.

————————————-

Nie jest to post sponsorowany.

Tylko nie mów nikomu…

Obejrzałam właśnie na yt film dokumentalny Tomasza Sekielskiego pt. „Tylko nie mów nikomu”. Mocny dokument. Myślę, że to tylko wierzchołek góry lodowej. Myślę też, że podobny dokument można by nakręcić także o innych środowiskach (nie tylko zawodowych), które mają do czynienia z dziećmi i młodzieżą. Dość wymienić (i tak już wychłostanych przez społeczeństwo) nauczycieli, wychowawców, trenerów sportowych, animatorów, rodziców… Takich tragedii jest dużo więcej niż mówią statystyki. Bo one uwzględniają tylko przypadki ujawnione, ewentualnie dane szacunkowe. W tym przypadku też sprawa dotyczy – jak ich określił jeden z bohaterów – takich prawie-Jezusów, takich bardziej boskich niż przeciętny Kowalski. To dlatego też pewnie rodzice ofiar wierzą w niewinność oprawców bardziej niż w relacje swoich dzieci…

http://www.pixabay.com

No właśnie… To bezgraniczne zaufanie do ważnych dorosłych, bezwzględne podporządkowanie się, godzenie się to, na co zgody nigdy być nie powinno… To jest ten moment, w którym my – dorośli, rodzice – powinniśmy uderzyć się we własne piersi. Szczególnie jeśli „odziedziczyliśmy” po mieczu czy po kądzieli tudzież uznaliśmy za odpowiedni i przyjęliśmy do realizacji autokratyczny styl wychowania własnych pociech. Skoro dziecko poddaje się manipulacji/presji/nadużyciom ze strony rodzica, to czemu nie miałoby ulec wpływom innego ważnego dorosłego? Toby częściowo tłumaczyło, dlaczego ofiary się nie sprzeciwiły i dlaczego tak długo starały się „dochować tajemnicy”.

http://www.pixabay.com

O wychowywaniu dzieci, w tym o macierzyństwie bliskości napisano mnóstwo książek. Informacje są na wyciągnięcie ręki. Edukacja ma sens i moc, i powinna w tym zakresie mieć zasięg masowy. Dziecko nie jest gorszym sortem człowieka, nie musi najpierw dorosnąć, żeby zasłużyć na szacunek i godne traktowanie. To mu się należy w podstawowym koszyku obowiązków rodzicielskich. A naszym zadaniem, jako dorosłych, jest mu to zapewnić.

To rodzic wychowuje dziecko zgodnie ze swoimi przekonaniami, dlatego – cytując Dorotę Zawadzką, znaną i cenioną psycho(b)lożkę i SuperNianię – „Każdy musi sam się ze sobą rozmówić i zastanowić, jak chronić własne dzieci.”

O tym, jak rozpoznać, czy dziecku dzieje się krzywda, można przeczytać tutaj. Autor Jakub Śpiewak pisze m.in. o tym, jak oprawca wybiera ofiarę, dlaczego ofiary milczą, jakie symptomy i zachowania dziecka mogą sugerować, że jest ono ofiarą molestowania.

 

 

Międzynarodowy Dzień Książki dla Dzieci

Spośród licznych okazji do świętowania 2 kwietnia wybrałam temat mi najbliższy. Od lat bowiem propaguję ideę czytelnictwa, co z racji wykonywanego zawodu jest jak najbardziej zrozumiałe. O niektórych korzyściach z niego płynących pisałam niedawno tutaj.

http://www.pixabay.com

Nauczyłam się czytać zanim skończyłam 5 lat. W podobnym wieku umiejętność tę opanował mój syn (jako pierwszy w swojej grupie przedszkolnej, choć „grudniowy”, najmłodszy). Zainteresowanie książką nie bierze się znikąd. Najłatwiej zadziałać własnym przykładem. Jeśli dziecko widzi nas czytających, jeśli kojarzy tę czynność z relaksem, z ciekawą formą spędzania wolnego czasu, to także ją za taką uzna.

Gdyby ktoś z Was chciał podążać naszym śladem, to:

W nauce czytania bardzo nam pomogły książeczki z serii „Puma Pimi” Katarzyny Czyżyckiej, w której zastosowano autorską metodę nauki czytania prof. Jagody Cieszyńskiej. Sama autorka udowodniła, że można w ten sposób nauczyć czytać już 3-letnie dzieci.

Wykorzystywaliśmy też pomysły z książki „Nauka czytania przez zabawę” Jackie Silberg. O tę zabawę chodzi tu najbardziej. Musi to być atrakcyjne dla dziecka, żeby zechciało się w to zaangażować. Do nauki czytania przygotowują również m.in. zabawy dźwiękonaśladowcze, wyliczanki, zagadki, śpiewanie piosenek, recytowanie wierszyków, i wiele innych, których w pierwszym odruchu w ogóle nie skojarzylibyśmy z czytaniem. Nie można tu nie wspomnieć o znaczeniu poczucia bliskości z rodzicem na rozwój mózgu.

Podczas wieloletniej przygody z czytaniem wypróbowaliśmy też elementy metody Glenna Domana (czytanie globalne).

Ponadto niemal od urodzenia czytaliśmy dziecku wiersze i bajki nie tylko na dobranoc. Do tej pory darzy wielkim sentymentem publikację, którą dostał w wyprawce ze szpitala, w którym się urodził. Zgromadził w pokoju pokaźną biblioteczkę. Mamy zamiar ją przejrzeć, by wziąć udział w akcji poczytajmi.pl. Oprócz tego średnio co dwa tygodnie syn odwiedza pobliską bibliotekę miejską. Z kolei z okazji Międzynarodowego Dnia Książki dla Dzieci zamówiliśmy mu kilka kolejnych pozycji do kolekcji – sam je sobie wybrał. Dzieci lubią mieć wybór i poczucie sprawstwa.

http://www.pixabay.com

Co ciekawe, czytanie już po 6 minutach może zredukować poziom stresu o 68% (za: Magda Zawadzka, webinar edunation 19.03.br.). Szczególną moc terapeutyczną ma zaś poezja (za: Katarzyna Mućko, szkolenie z mindfulness w ZCDN 23.03.br.). Kończ więc czytanie moich wypocin i sięgnij po książkę. Karm nie tylko ciało, ale i duszę. Czytaj dziecku. Buduj więź. Redukuj stres. Świętuj Międzynarodowy Dzień Książki dla Dzieci codziennie.

PS. Nie jest to post sponsorowany. My naprawdę lubimy czytać. I chcemy, byś i Ty je polubił(a).

Keep calm

Od lat w wielu szkołach na świecie dzień zaczyna się od treningu mindfulness (u nas tłumaczone jako uważność). Tego typu ćwiczenia pomagają uczniom wyciszyć emocje, skupić uwagę, skoncentrować się. Potrafią także redukować ból i stres.

Mindfulness cieszy się rosnącą popularnością, może więc wkrótce i w polskich szkołach uczniowie będą – masowo, a nie „pilotażowo” – zaczynać dzień od medytacji. Przebodźcowani jesteśmy niemal wszyscy: i dorośli, i dzieci. W szaleńczym pędzie życia często brakuje nam chwili wytchnienia. Z pomocą przychodzi nam właśnie mindfulness.

Uczestniczyłam wczoraj w szkoleniu, którego osią była treść książki „Calm” Michaela Actona Smitha. Można sobie pobrać na telefon aplikację Calm, wdrażającą nas do codziennej medytacji (jest wersja darmowa i premium). Tutaj jedna z użytkowniczek bardzo ją zachwala (nie jest to post sponsorowany, podobnie jak mój). Może więc warto spróbować? Ponadto znalazłam na yt kilka nagrań, prawdopodobnie z tej aplikacji.

Wszyscy wiemy, jak ciężko pracować, jak się prawidłowo odżywiać, ale często brakuje nam wiedzy o tym, jak się skutecznie zrelaksować, minimalizując skutki stresu, i jak bardzo jest to ważne dla zachowania zdrowia. O duszę należy dbać nie gorzej niż o ciało.

 

Książka na receptę

Odbierając niedawno dziecko z przedszkola otrzymałam przewiązany wstążeczką papierowy zwój. Zawierał on taką oto informację:

My nauczyciele faktycznie doceniamy wagę głośnego czytania dzieciom. Czy równie mocno przejmują się tym rodzice niebędący pedagogami?

Według raportu Biblioteki Narodowej opublikowanego w 2016 roku, niemal 2,4 mln dorosłych Polaków uważa książkę za „stratę czasu”. (Żródło: tutaj)

Zacytowany w broszurce z przedszkola Jim Trelease to główny amerykański propagator idei głośnego czytania dzieciom i autor bestsellerów na ten temat. Na szkoleniu zorganizowanym przez ZCDN, w którym uczestniczyłam we wrześniu ub.r. również powołano się na jego słowa (poniżej zdjęcie slajdu wykorzystanego na wspomnianym szkoleniu). Warto je zapamiętać.

Slajd ze szkolenia w ZCDN

Nie od dziś wiadomo, że dzieci uczą się przez naśladownictwo. Łatwiej zapamiętują to, co zaobserwują niż to, co usłyszą. Jeśli rodzic będący nałogowym palaczem będzie próbował przekonać dziecko, że należy dbać o zdrowie, nie będzie dla dziecka wiarygodny. To, co dziecko wówczas słyszy nie jest spójne z tym, co na co dzień widzi. Taki rodzic nie jest przekonujący, mimo iż głoszony przez niego pogląd jest jak najbardziej słuszny.

Źródło: https://bit.ly/2ShC8XF

Z inicjatywy Fundacji Powszechnego Czytania, której współzałożycielem jest wydawnictwo Nowa Era, ruszyła ogólnopolska akcja „Książka na receptę”. Więcej na jej temat można przeczytać tutaj.

Warto (choćby ze względów wspomnianych przez Jima Trelease’a) zaprzyjaźniać dziecko z książką już od najmłodszych lat, jeszcze zanim „zaprzyjaźni” się z tabletem czy smartfonem. Oczywiście, można korzystać na tych urządzeniach z e-booków czy audiobooków, ale w przypadku tych pierwszych pozostaje kwestia wpływu światła emitowanego przez wyświetlacz na wzrok (i nie tylko) użytkownika.

Pokażmy dzieciom, że czytanie (zwłaszcza ze zrozumieniem) jest ważną umiejętnością, a przez zasugerowanie ciekawych książek udowodnijmy, że może być także przyjemnością.

Bitmoji

Walentynki

Tradycyjnie w tym dniu zachęcam Was do zapoznania się z moim miłosnym evergreenem na innym blogu. Piszę tam m.in. o tym, po co komu miłość. 😉

Z okazji Walentynek mój osobisty przedszkolak przygotował swoim koleżankom i kolegom okolicznościowe karteczki. Przeszukując zasoby internetu w poszukiwaniu czegoś zupełnie innego natrafiłam na walentynkę w kształcie biedronki – a taką właśnie nazwę nosi grupa mojego brzdąca. Gdy mu ją pokazałam, nie było już odwrotu. 🙂 Byłam zaskoczona, jak bardzo i na jak długo tak małe dziecko potrafi się zaangażować w interesującą je czynność. Starannie pokolorował większość z 24 sztuk! Jak wróci z własną, to załączę fotkę, bo zbyt późno skończyłam wycinanie, żeby myśleć o robieniu zdjęć. Tu jest szablon, z którego skorzystaliśmy.

Edit: Nie zachował się synusiowy egzemplarz walentynki, ponieważ… podarował go swojej ulubionej pani z przedszkola. 🙂 Czy to nie słodkie? Mam tylko to uchwycone wczoraj w trakcie pracy:

Źródło szablonu: coloringpage.eu

Rano zaskoczył mnie prośbą, która brzmiała: „Ubierz mnie tak, żebym zrobił wrażenie na dziewczynach”. 😀 Nie sądziłam, że to się tak wcześnie zacznie. 😀

A tu jest moja walentynka dla Was:

Bitmoji

Ferie ze smogiem

Temat smogu powraca rokrocznie w sezonie jesienno-zimowym, tudzież grzewczym. Czym jest i skąd się bierze?

Wikipedia podpowiada, że smog to „zjawisko atmosferyczne powstałe w wyniku wymieszania się mgły z dymem i spalinami. ”

Cytując www.polskialarmsmogowy.pl 

Główną przyczyną zanieczyszczenia powietrza w Polsce jest „niska emisja”, czyli spaliny pochodzące z kotłów i pieców na paliwa stałe w gospodarstwach domowych.

Pomijam tu udział wszelkiego rodzaju elektrowni czy fabryk, które swoje winy odkupują karami pieniężnymi i dalej robią swoje.

Powietrze jest naszym wspólnym dobrem, wszyscy więc powinniśmy dbać o jego dobrą jakość. Jest to tak oczywiste, że wiedzą o tym nawet dzieci – przed dwoma laty rozmawialiśmy o tym na lekcji, pisaliśmy list do lokalnych władz i nawet spotkaliśmy się z ich przedstawicielem.

Co więc zawodzi? Skąd się bierze ta niefrasobliwość i totalny brak odpowiedzialności? Co sprawia, że poważni, dorośli ludzie ignorują podstawową wiedzę na temat ochrony środowiska i na potęgę trują swoje najbliższe otoczenie? Gdy nie wiadomo, o co chodzi, chodzi o pieniądze. Owszem, taniej jest palić śmieciami lub wątpliwej jakości opałem. Ale tylko doraźnie! Koszty ekologiczne i społeczne takich nieodpowiedzialnych decyzji i zachowań są ogromne! Dość wymienić plagę chorób nowotworowych, alergii, chorób układu oddechowego czy układu krążenia.

W ostatnim czasie głośna była sprawa aktorki Grażyny Wolszczak, która pozwała Skarb Państwa za niewystarczającą walkę ze smogiem i… wygrała. Wygrana ta jednak miała, moim zdaniem, bardzo symboliczny wymiar. Sam wyrok jest tylko potwierdzeniem, że (parafrazując klasyka) „źle się dzieje w państwie polskim” w kwestii ekologii. Tylko czy to coś zmieni na większą skalę?

Jednym z rozwiązań, aby tak się stało, na pewno jest edukacja. Popularne towarzystwo ubezpieczeniowe organizuje ogólnopolską akcję „Wiem, czym oddycham”. W jej ramach udostępnia scenariusze zajęć, które można przeprowadzić z dziećmi, a także funduje montaż czujników jakości powietrza (należało zgłosić lokalizację i zachęcić do głosownia na nią).

Redakcja naszej lokalnej gazety postarała się o taki czujnik (nie znam szczegółów co do źródła) i na swoim blogu publikuje odczyty. Pytanie tylko, co z tą wiedzą robimy? Bo jakoś nie doszły mnie słuchy, żeby z tego powodu np. ekipy remontowo-budowlane, wykonujące swą pracę na zewnątrz, nagle zawiesiły działalność do czasu obniżenia niekorzystnych dla zdrowia parametrów powietrza. Albo żeby pracownicy okolicznych placówek oświatowych zrezygnowali na ten czas ze spacerów z dziećmi czy zabaw na pobliskich placach zabaw. Dzisiejszy odczyt w aplikacji Airly sugeruje „Jeśli możesz, zostań w domu”. I co, ktoś został?

Źródło: zrzut ekranu w aplikacji Airly

Obecnie w naszym województwie trwają ferie zimowe. Szczęśliwi ci, którzy wyjechali regenerować siły w czystsze ekologicznie rejony świata. Co z tymi, którzy odpoczywają w swojej miejscowości? Co z tymi, którzy pojechali w polskie góry? Z założenia pobyt w miejscowości uzdrowiskowej powinien wspierać nasze zdrowie. Czy faktycznie tak jest?

Źródło: zrzut ekranu ze strony https://istimetorun.com/

Kary za mniej lub bardziej świadome niszczenie środowiska powinny być bardzo dotkliwe. Nie mogą one jednak być jedynym narzędziem w walce z ludzką bezmyślnością. Nieodzowna jest edukacja, budzenie świadomości, a nade wszystko odpowiedzialności. Wspólne nie oznacza niczyje, wspólne oznacza także moje, zatem i ja muszę o to dbać. Ważna jest tu profilaktyka i prewencja, wszak łatwiej zapobiegać niż leczyć.

Źródło: http://wcudzyslowie.pl/

 

 

 

 

Postanowienia noworoczne

Przede wszystkim:

Bitmoji

Okazuje się, że 50% z nas robi noworoczne postanowienia, ale do marca potrafi w nich wytrwać już tylko garstka – zaledwie 8%. A jak jest z Wami? Postanowiliście coś zmienić w swoim życiu w tym roku?

Bitmoji

Przypominam swoim ulubionym uczniom z klasy 5b o naszej puszce z zeszłorocznymi postanowieniami noworocznymi, która znajduje się w skrytce w sali 24. Koniecznie sprawdźcie (np. z wychowawcą) swoje zapiski i dajcie znać, czy udało się Wam zrealizować Wasze zamierzenia. Jeśli nie, nic straconego. Właśnie nadarza się dobra okazja, by coś sobie przedsięwziąć. Łatwiej osiągnąć cel, gdy się wie, do czego się dąży.

Jak wiadomo, kto się nie rozwija, ten się cofa. Warto więc od czasu do czasu wyjść ze swojej strefy komfortu (starych przyzwyczajeń, schematów) i spróbować czegoś nowego. Nie musi to być od razu coś spektakularnego. Nagła zmiana raczej nie będzie trwała. Lepiej wprowadzać zmiany małymi krokami. Jeśli np. planujemy cukrowy detoks (do którego gorąco namawiam – zalety zdrowotne takiego posunięcia są nie do przecenienia), to zacznijmy np. od zredukowania liczby łyżeczek cukru wsypywanych do herbaty. W kolejnym tygodniu wprowadźmy daktyle i pestki dyni. Nasz organizm z pewnością to doceni. A chęć na słodycze zniknie niepostrzeżenie.

Apetyt na coś słodkiego zaostrza się zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym, kiedy brakuje nam naturalnego światła. Można te niedobory uzupełniać suplementami. Ja jednak polecam naturalne składniki, jako że witaminy z pożywienia są dla organizmu łatwiej przyswajalne. Co prawda, w bieżącym sezonie oferta wartościowych lokalnych owoców i warzyw jest ograniczona, ale warto włączyć do jadłospisu takie produkty jak kiszona kapusta czy (też kiszone) ogórki, różnego rodzaju pestki i orzechy. Bogactwo zawartych w nich witamin i mikroelementów z pewnością wesprze nasz układ odpornościowy i przy okazji nasze noworoczne postanowienie. Zauważyłam, że gdy zwiększę podaż produktów zawierających magnez, automatycznie znika chęć na słodycze.

Do tego należy pamiętać o odpowiedniej ilości snu, gdyż niedobory energii powstałe z niewyspania organizm będzie próbował uzupełnić nadwyżką jedzenia.

Aby wyzwolić w sobie motywację do realizowania marzeń/zamierzeń/postanowień i łatwiej się na nie sfokusować, niektórzy polecają sporządzenie mapy marzeń. Podobno wówczas szanse na ich realizację wzrastają do 99%. Można o niej poczytać np. tutaj. Może warto spróbować?

http://www.pixabay.com

Dobre wzorce i relacje

Wyświetlił mi się na fb link do tego nagrania. Pod spodem był bardzo zachęcający opis:

„Rita Pierson, nauczycielka z 40-letnim stażem, usłyszała kiedyś od koleżanki: „Nie płacą mi za lubienie dzieci”. Odpowiedziała: „Dzieci nie uczą się od osób, których nie lubią”. Porywający apel do nauczycieli, by wierzyli w swoich uczniów i szukali z nimi prawdziwej, ludzkiej, osobistej relacji.”

Wiem z doświadczenia, że takie podejście do zawodu ma sens. Wymaga ono zaangażowania ze strony nauczyciela, ale na dłuższą metę jest to bardzo „opłacalne”. Owocuje m.in. brakiem problemów z dyscypliną, szacunkiem, zaangażowaniem ze strony uczniów. Wierzę, że gros nauczycieli podąża lub wkrótce podąży tą drogą.

bitmoji

Dzieci i ryby… mają głos

Przed nami bardzo emocjonujący weekend. W niedzielę wybierzemy swoich przedstawicieli władz samorządowych. Pamiętam do dziś słowa mojej pani profesor z liceum, która mówiła: „Jak kraj pyta, to wypada odpowiedzieć”. Tak też zamierzam zrobić. 🙂

Zaintrygował mnie krążący po internecie obrazek przedstawiający sporą grupę osób, która we wspólnym dymku mówi „Jeden głos nie ma znaczenia”. Jak na badacza przystało, zaczęłam się zastanawiać, skąd to się bierze – to przekonanie w człowieku, że jego opinia jest nieważna. I naszła mnie taka myśl, że przecież niemała część nas-dorosłych (np. zwolenników autorytarnego stylu wychowania) wymaga od swoich dzieci całkowitego podporządkowania i posłuszeństwa. Zdarza się nam-dorosłym mówić, że dzieci i ryby głosu nie mają. Zdarza się nam decydować za dzieci lub narzucać im nasze własne rozwiązania, „jedynie słuszne i prawdziwe”. Niejako uzależniamy je od nas, odbieramy im prawo do samostanowienia o sobie, do samodzielnego myślenia i podejmowania decyzji. I to może być przyczyna tego błędnego przekonania o tym, że „moje zdanie nic nie znaczy”, ktoś inny wie lepiej.

Psychologowie (m.in. Thomas Gordon, autor książki „Wychowanie bez porażek” oraz Adele Faber i Elaine Mazlish – autorki znanej książki „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły”) od lat zachęcają rodziców do budowania poczucia własnej wartości dziecka poprzez dawanie mu możliwości wyboru – oczywiście, stosownie do wieku. Początkowo będzie to wybór zawężony do dwóch opcji, np. w kwestii, w co dziecko chce się ubrać lub w którą grę woli pograć. Jest to świetny trening do dorosłego życia, gdzie podejmowanie decyzji i dokonywanie wyborów to codzienność. Więcej na ten temat można poczytać tutaj i tutaj.

http://www.pixabay.com

Pozwalanie dziecku na dokonanie wyboru w żaden sposób nie zagraża naszemu autorytetowi, wręcz go wzmacnia, gdyż dziecko czuje, że szanujemy je i jego prawa (więcej o stylach wychowania można przeczytać tutaj). Szacunek z kolei jest podstawą budowania zdrowych relacji z otoczeniem.

Co zaś się tyczy rzekomo niemych kręgowców wodnych, to naukowcy odkryli, że wiele gatunków ryb wydaje kilkanaście różnych dźwięków. Piranie, na przykład, warczą, kraczą i poszczekują. 🙂 Można o tym przeczytać tutaj.

Lubię w swojej pracy uwzględniać sugestie dzieci, niejako „podążać za nimi”, ich pomysłami. W końcu jestem tam dla nich, a nie one dla mnie. To podejście bardzo wzbogaca nasze lekcje (szczególnie w 5b 🙂 ), sprawia, że uczniowie czują się podmiotem procesu nauczania-uczenia się i bardziej się angażują. Nie obawiałam się utraty „berła i korony”, proponując 2- i 3-klasistom przeprowadzenie zajęć metodą uczymy innych (czyli krótko mówiąc w formie zabawy w nauczyciela). Dzieci były zachwycone! To dla nich inne, nietypowe doświadczenie.

Proponując im zadanie dodatkowe pytam, czy są nim zainteresowani – bo przecież nic na siłę – i na kiedy są w stanie je zrobić. No bo kto lepiej niż uczeń wie, ile mu to zajmie czasu, wziąwszy pod uwagę również inne obowiązki? To też pozwala im przyjąć na siebie większą odpowiedzialność za wykonanie zadania, bo przecież sami wyznaczyli sobie termin (pozdrowienia dla 6b 🙂 ). Samodzielnie decydują także o formie prezentacji – „analogowej” lub cyfrowej.

8-klasiści mieli dziś ze mną dwie lekcje na 7:30. Nie są wówczas zbyt skorzy do dynamicznych aktywności, a i temat mieliśmy „spokojny”, mogli więc przynieść ze sobą poduszki. I niektórzy naprawdę przynieśli! Pomyślałam, że idealne byłyby nadmuchiwane, które zajęłyby mniej miejsca w plecakach. 🙂

To tylko kilka przykładów na to, że można i trzeba szanować dzieci, uwzględniać ich prawa i potrzeby. To też ludzie – tak jak my, dorośli. Jak inaczej nauczyć ich empatii niż samemu starając się ich zrozumieć? Szczególnie, jeśli zależy nam na tym, żeby nauka w szkole była ciekawym, przyjemnym doświadczeniem (w takich okolicznościach jest najbardziej skuteczna).

Przy tym i ja nie mam szans znudzić się nauczanym przedmiotem. 😀

A w niedzielę – na wybory! Dajmy dzieciom dobry przykład.